Ostatnio byłam na zajęciach u Gregorego Kuciaka. Zadał on wszystkim uczestnikom zadanie domowe. Mieliśmy wypisać na kartce jak największą ilość rzeczy, które da się skontrastować w tańcu. Na początku pomyślałam, że to łatwe i na pewno jak się zabiorę, to nie będę mogła skończyć pisać. Kiedy jednak już zaczęłam nad tym myśleć, okazało się, że zdarzył się i moment pustki w głowie. Pewnie wynika to z tego, że mamy swoje przyzwyczajenia – rzeczy, z których korzystamy najczęściej. W końcu jednak doszłam do całkiem sporej liczby pomysłów. Dla większego porządku podzieliłam je nawet na cztery kategorie: poczucie ciała, zadania bardziej aktorskie, wyobrażenia oraz inne lub łączące te sfery. Przy okazji doszłam też do paru pobocznych wniosków – pomyślałam na przykład o tym, jak bardzo komunikacja niewerbalna jest w stanie oddziaływać na nasz ruch, stąd w moim podziale znalazło się miejsce na trzecią rubrykę. Chyba pierwszy raz tak odczułam, że taniec to również praca umysłowa. Muszę powiedzieć, że wnioski z tego zadania bardzo mnie zaskoczyły. Mogę zaryzykować twierdzenie, że cały swój taniec można by, jakby się uprzeć, kreować myśląc prawie wyłącznie o kontrastach. Na pewno zapoznanie się z tą koncepcją może zająć mnóstwo czasu. Przez chwilę pomyślałam – jak to, nie mogłam więc tak zrobić od początku, dochodząc do tego, co umiem teraz, w o wiele szybszym czasie? Jednak nie dałoby się tak zrobić, bo o większości rzeczy bym po prostu nie wiedziała, więc tym bardziej nie umiałabym ich wpisać w kategorii kontrastu. Na kolejnych zajęciach zajęliśmy się samym poczuciem ciała, gdyż Gregory stwierdził, iż trzeba to opanować przed wdrażaniem bardziej wymyślnych konceptów. Trochę prawdy w tym jest, jednak myślę, że z wszystkiego idzie się wiele nauczyć, bez względu na to, na jakim etapie jesteśmy. I przede wszystkim – dobrze się tym bawić.